przeszłyby mu przez gardło. Musiał być rzeczywiście bardzo stary, zmarł pod koniec lat sześćdziesiątych, podobno miał za sobą wielką przeszłość artystyczną, przed wojną grał duety z Pawłem Kochańskim, rzekomo akompaniował Kiepurze, pisał muzykę do słuchowisk radiowych. Może umierał szczęśliwy, może w Giżycku znalazł to, czego ja nigdzie nie znalazłem? Nikt na dobrą sprawę nie wie, o czym myślał, nikt go naprawdę nie znał. Starsi pamiętali tylko, że zjawił się w mieście jeszcze przed końcem wojny, wysiadł z pierwszego transportu. Był zupełnie bez rodziny, zajmował niewielki pokój na strychu szkoły. Ludzie mówili, że została po nim tylko przedwojenna maszynka do kawy, skrzypce nieokreślonej marki