starczyło miejsca dla nas dwóch. Tak minęło wiele czasu, a przedłużająca się nieobecność Ireny bolała mnie coraz mocniej, bo nie mogłem zahamować pracy wyobraźni. Kłopotowski chodził ciągle w pobliżu bramy paląc papierosa za papierosem i widziałem, że go to wzięło. Zastanawiałem się, na co jeszcze czeka. Jeżeli chciał ich schwytać na gorącym uczynku, to przecież tracił najcenniejsze chwile. Niestety, tylko łaził i łaził.<br>To idiotyczne oczekiwanie trwało przeszło godzinę. Nagle Kłopotowski wskoczył za kratę, Irena wyszła z bramy, a ja, żeby uniknąć z nią spotkania, wlazłem do jakiegoś sklepu i wyszedłem zeń, gdy skręciła za róg. Właśnie z bramy wychodził sklepikarz. Mina jego