XIII<br>Jęknął Hubert i załamał ręce, ujrzawszy to, co ujrzał. <br>- Wytrzyj buty, błagam cię, wytrzyj buty o słomiankę. Cały ranek czyściłam posadzkę, a deszcz pada. <br>- Z całą przyjemnością! Gotów nawet jestem je zdjąć, by zwyczajem mahometańskim uczcić ten przybytek. Poza tym gwarantuję ci całość i gatunek moich pończoch. Ale, Gabi, na miłość boską, jak ty wyglądasz? - i Hubert, wkroczywszy do pokoju po sumiennym wytarciu nóg, stanął przed stołem i na znak oburzenia oparł pięści na biodrach. <br>Już jednak rozumiał przyczynę, dla której ręce Gabi, a nawet jej twarz, świeciły krwawą czerwienią. Bo dojrzał stół nakryty ceratą, na nim kosz pełen wisien całych, półmisek