coś upiec, coś ugotować czy w ogóle żeby poradziła, bo<br>imieniny męża, jakaś tam rocznica, ktoś przyjeżdża, przychodzi, nie<br>mówiąc już, że na każde Boże Narodzenie, Wielkanoc, zarazem głosząc<br>chwałę matki, że nawet książka kucharska nie może się równać z jej<br>przepisami.<br> Przywiozła te przepisy do dziadków na wieś, kiedy na początku wojny<br>uciekliśmy do nich, chociaż z całego dobytku zabraliśmy tylko tyle, co<br>zdołaliśmy w rękach unieść. Nie zapomniała także zabrać tych przepisów,<br>gdy nas po nadejściu frontu wysiedlali, jakkolwiek nad każdą prawie<br>rzeczą medytowało się, zabrać czy nie zabrać, bo przecież nie tak wiele<br>można było zabrać na furę z