Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
staruszka. - Za chwilę podam...

Fiodor Michajłowicz nie nazywał nas teraz "panami". Mówił nam "ty".

Rozmowa początkowo nie kleiła się. Byliśmy bardzo stropieni. Jeden tylko Pluj opowiadał swobodnie o szkole, o swoich ptakach, o ślizgawce...

Gdy już dostaliśmy herbatę z konfiturami, Kołosow poprawił się na poduszkach i zaczął mówić nieco monotonnym na pozór głosem, robiąc raz po raz długie pauzy, jak gdyby starał się zebrać myśli. Ale w miarę jak mówił, na twarzy i na szyi występowały mu czerwone plamy i one jedne świadczyły o głębokim wzruszeniu, które przeżywał.

- Będę z wami szezery, jak z przyjaciółmi... Mój syn pozbawił się życia... Jestem za
staruszka. - Za chwilę podam...<br><br>Fiodor Michajłowicz nie nazywał nas teraz "panami". Mówił nam "ty".<br><br>Rozmowa początkowo nie kleiła się. Byliśmy bardzo stropieni. Jeden tylko Pluj opowiadał swobodnie o szkole, o swoich ptakach, o ślizgawce...<br><br>Gdy już dostaliśmy herbatę z konfiturami, Kołosow poprawił się na poduszkach i zaczął mówić nieco monotonnym na pozór głosem, robiąc raz po raz długie pauzy, jak gdyby starał się zebrać myśli. Ale w miarę jak mówił, na twarzy i na szyi występowały mu czerwone plamy i one jedne świadczyły o głębokim wzruszeniu, które przeżywał.<br><br>- Będę z wami szezery, jak z przyjaciółmi... Mój syn pozbawił się życia... Jestem za
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego