kulminację. W następnej chwili stało się jednak coś niewiarygodnego. Obraz zapłonął, rozjarzył się do straszliwej, kłującej wzrok białości, pokrył się ospą miliardowych wybuchów i w nowym przypływie antymaterii unicestwione zostało całe przyziemie "Cyklopa" - powietrze, szczątki, para, gazy i dymy - wszystko to obrócone w najtwardsze promieniowanie, rozszczepiwszy na dwoje wąwóz, zamknęło na przestrzeni kilometra chmurę w objęciach anihilacji i wyleciało w powietrze, jak wystrzelone katastrofą samego wnętrza planety.<br>"Niezwyciężony", którego od epicentrum tego potwornego uderzenia dzieliło siedemdziesiąt kilometrów, zakołysał się, fale sejsmiczne przeszły przez pustynię, transportery i <orig>energoboty</> ekspedycji stojące pod pochylnią przesunęły się, a po kilku minutach nadleciał od gór ryczący twardy