społecznym.</><br><br><br><br><div><tit>WCHODZĘ NA POLE MINOWE</><br><br><br> Rozmawiałem o chrześcijańskich wartościach z jednym z członków<br>Trybunału Konstytucyjnego, człowiekiem głębokiej wiary, którego spokój<br>oraz zdrowy rozsądek bardzo szanuję i cenię. Z niepokojem i troską<br>mówił o tym, że ci sami ludzie, którzy jeszcze niedawno dysputowali<br>racjonalnie na tematy i Kościoła, i religii, obecnie na słowa "wartości<br>chrześcijańskie" błyskawicznie się zaperzają, przestają słuchać<br>argumentów mówiąc, że albo takie sformułowania nic nie znaczą, albo też<br>otwierają one drogę do państwa wyznaniowego, cenzury i represjonowania<br>niechrześcijan.<br> Co by im ojciec odpowiedział? - zapytał mnie sędzia. Hm - pomyślałem<br>sobie - żaden ze mnie filozoficzny czy teologiczny, a tym bardziej<br>hierarchiczny autorytet