oglądający odbitki przez lupę. - Słuchajcie, tu jest chyba Anita!<br>Alicja machnęła na niego niecierpliwie ręką, bo ważny facet zażądał od niej dokładnego sprecyzowania czasu pobytu we Florencji, chwili spotkania Anity i godziny znalezienia klipsa. Bez kalendarza z odpowiedniego roku Alicja nie byłaby w stanie spełnić jego życzeń w najmniejszym stopniu, na szczęście jednak kalendarz, jak na zamówienie, był pod ręką. Słuchając jej pełnych satysfakcji odpowiedzi, na zmianę polskich i duńskich, oglądałam zdjęcia, wydarłszy Pawłowi lupę.<br>- Siedemnastego maja - powiedziała Alicja, patrząc w kalendarz upstrzony notatkami. - Wysyłałam karty, wszystkie w kupie, tylko jeden raz i wtedy właśnie byłam na tej poczcie. Godzina... Zaraz, godzina