fabrykach, po biurach pośrednictwa pracy, obnosząc swe ręce, młode ręce do sprzedania. Nikt się nie kwapił do kupna. Miało się wrażenie, że mróz ściął miasto i wszelką pracę.<br>Po dwóch tygodniach wydał ostatnie dwanaście groszy na pół bochenka razowca. Ojciec przy pożegnaniu dał mu na <page nr=136> bilet powrotny i parę złotych na tymczasem. "Ciotka - mówił - z pewnością pomoże, zupy czy kawy nie odmówi.gdyby nie chciała, to napisz, zaraz przyślę. " Ale Szczęsny nie pisał. Zaciął się, że na żadną pomoc rodziny nie naciągnie, urządzi się sam albo zginie, jeśli nic nie jest wart.<br>Zjadłszy razowiec włóczył się dalej głodny po mieście, dzień i