stan bezruchu to dla nich najgorszy zakątek czyśćca. Ich organizm przyzwyczajony jest do zabójczego tempa - pracy po kilkanaście godzin na dobę, dziesiątków spotkań, negocjacji, lunchów, dzwoniących bez przerwy telefonów, brzęczących faksów, ulicznego ruchu w godzinach szczytu. - Skutek jest taki, że kora mózgowa zachowuje się w izolacji jak ogłupiała. Nauczona funkcjonowania na wysokich obrotach wydziela zbyt dużo adrenaliny i innych substancji przekazujących bodźce - wyjaśnia doktor Ryczyńska. - Mózg nie jest w stanie od razu "zrozumieć", że bodźców tych jest w celi o wiele mniej. Jego praca teraz bardziej szkodzi, niż pomaga, bo nadmiernie wyostrza zmysły, których nie ma czym nakarmić. Pojawia się niemal narkotyczny