przodowi) To w takim razie marsz na górę, głowę lodem sobie obłożyć i leżeć w ciemnym pokoju, aż przejdzie. Ja nie mam przyjemności z w łeb słońcem stukniętym.<br><gap reason="sampling"><br><br>Zostaję sam. Po podwórku wałęsa się parę osób. Jackie, najmniejszy i najstarszy z neptunów, suchy, drobny, czerstwy staruszek, zbiera suche liście i nabija nimi fajkę. Powietrze jest czyste i przejrzyste. Słońce świeci. Policjant wałęsa się, jakby był jednym z przechadzających się po deptaku w uzdrowisku w czasie koncertu orkiestry dętej, <page nr=230> a nie pilnującym ładu i bezpieczeństwa. Wszystko to razem wygląda jak pantomima Ranek w Ciechocinku. Osoby: marynarz, ksiądz, policjant, dwie starsze panie, pan