usłyszałem: - Cza, cza, cza!<br> Ojciec podszedł do mnie. Zauważyłem, że przybladł, jakby poszarzał<br>na twarzy. Kąciki ust drżały lekko.<br> - Zacznij pakować rzeczy do pontonu - powiedział. Odszedł zaraz i<br>usiadł na dawnym miejscu.<br> Wstałem i zbiegłem ścieżką na brzeg, gdzie zostawiliśmy ponton na<br>kamieniach. Położyłem na dnie swój chlebak, potem zebrałem naczynia<br>rozrzucone nad wodą. Kiedy wróciłem, Kojak siedział okrakiem i<br>przeglądał to, co było w portfelu. Śniady przerwał grę w pikuty.<br>Przechodząc obok zauważyłem, że na niebieskim płótnie leżą pieniądze,<br>rozłożony dowód osobisty, legitymacja w szarej okładce, bilet<br>miesięczny i kilka fotografii.<br> Zacząłem zwijać materace.<br> - Jó-zef - przeczytał Kojak sylabizując. - Syn