wiary. <br>Ponieważ brała ją tak serio...<br>***<br>A przecież to mama najbliższa była katolicyzmu, bo wychowała ją<br>pensja pani Tołwińskiej, gdzie mieszkały i uczyły się same "panienki z dobrych domów", nader pobożne i głęboko zanurzone w tradycji polskiej, jako że niemal wszystkie poprzysyłane były z kresowych dworów i majątków podolskich i naddnieprzańskich. Tomaszów bliżej był Warszawy, ale i tak wracając do szkoły po świętach czy wakacjach mama zaczynała płakać już w Koluszkach. Mimo to wytrwała na pensji do końca, zbierając wyłącznie "celujące". <br> Umiałam przeto śpiewać i "Boże, coś Polskę...", i "Za Niemen het, precz!", i "Leci liście z drzewa", i najpiękniejszą na