Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Kultura
Nr: 5(500)
Miejsce wydania: Paryż
Rok: 1989
się długo w wielką kałużę, w której podmuchy wiatru, przepływy mgły i refleksy wieczornych świateł to rysowały, to zmazywały zapomnianą (jak sądziłem), złowrogą twarz. Ale nie wdarła się do moich snów, ani tej nocy ani następnych. O włos od nowych wahań i rozterek, uznałem to za dobry znak. Niebo czuwało nade mną, modliłem się aby mnie nie opuszczało, aby miało mnie dalej w swej opiece.



Zdana się w Neapolu, że na miasto spada czerwiec upalniejszy od szczytu lata. Źle znoszę takie raptowne przejście. Dyszę zamiast oddychać, ciąży mi głowa, odzywa się stary ból w lewej nodze, słabość przykuwa mnie za dnia do
się długo w wielką kałużę, w której podmuchy wiatru, przepływy mgły i refleksy wieczornych świateł to rysowały, to zmazywały zapomnianą (jak sądziłem), złowrogą twarz. Ale nie wdarła się do moich snów, ani tej nocy ani następnych. O włos od nowych wahań i rozterek, uznałem to za dobry znak. Niebo czuwało nade mną, modliłem się aby mnie nie opuszczało, aby miało mnie dalej w swej opiece.<br><br>&lt;page nr=25&gt;<br><br> Zdana się w Neapolu, że na miasto spada czerwiec &lt;orig&gt;upalniejszy&lt;/&gt; od szczytu lata. Źle znoszę takie raptowne przejście. Dyszę zamiast oddychać, ciąży mi głowa, odzywa się stary ból w lewej nodze, słabość przykuwa mnie za dnia do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego