teoretycznie, w praktyce nie tylko błąkali się tam i z powrotem, ale także zajmowali cudze fotele. Jedynie Leszek i Henryk ani na chwilę nie opuścili swoich miejsc, co zgodnie zaświadczyli wszyscy. Pan Muldgaard, badając szczegóły topograficzne, sprawdził, czy przypadkiem Leszek nie mógł zabić Edka nie wstając z fotela, i po nader wnikliwych próbach wykluczył tę możliwość. Tym bardziej nie mógł tego uczynić Henryk, który siedział dalej. Istotnie, tych dwóch mieliśmy z głowy.<br>Odliczywszy także Edka, pozostawało osiem osób, wśród których należało szukać mordercy. Chyba że ktoś z zewnątrz... Kogoś z zewnątrz nie można było wykluczyć. W tych ciemnościach i w tym