mękach żebraczego postu<br>Kurczyło się, jak ochłap wyschłego moczaru,<br>Ręka ma w samowolnym obłędzie rozrostu<br>Wszerz i wzwyż potworniała od żądzy bezmiaru.<br>Wypaczona od skwarów i pusta, jak dzieża,<br>Miażdżąc stawów hamulce, rosła mi i rosła,<br>Czując radość zawczasu ciosanego wiosła,<br>Co już w samym zapłodku śni morskie bezbrzeża!<br><br> Ręko, nadmierna Ręko,<br> W pięść modlitewną się złóż!<br> Męko, nadmierna Męko,<br> Zmalej i skurcz się i znuż!<br><br>My, co mamy dłoń większą nad zamiar człowieka,<br>Pośpieszniej się od niego lub od niej oddalmy!<br>Jakże znikąd przyszliśmy i jakże z daleka,<br>Że dłoń nasza w świat rzuca nieludzki cień palmy!<br>Sen unika jej