czy kiosku, gdzie można byłoby kupić dziecku jakiś drobiazg, właśnie w czasie spaceru - twierdzi Justyna Sz. - Może teraz, jesienią, nie ma to aż takiego znaczenia, ale latem nie jest to sytuacja normalna i budzi nie tylko moje zdziwienie. A w ogóle to wydaje mi się, że nasz rodzimy handel jest nadmiernie, niekiedy nawet do przesady, rozbudowany w centrum, zaś miejskie opłotki jakby od macochy, tam też w końcu ludzie mieszkają i chcieliby mieć pod ręką chleb, mleko czy gazetę - dodaje Czytelniczka. <br><br> "Głos Pomorza" najwyraźniej nie lubi nauczycieli - można by rzec analizując ostatnie na ten temat publikacje. Najpierw Ewa Dubois (GP nr