Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
uparcie patrzył przed siebie. Całą drogę milczeli, śnieżek ciął, silnik powarkiwał.
We młynie towarzysz Karpik, tęgi, o nalanej twarzy, pocił się nad kartką papieru. Otoczony gronem akolitów różnego autoramentu. Jeden, dociekliwy, odważył się mieć wątpliwość i nachylił się do towarzysza Karpika, wyjawił ją półgłosem: - Towarzyszu sekretarzu, czy my musimy tak nadskakiwać temu Jassmontowi, co on może, czy warto, czy to się nam kalkuluje? Towarzysz Lenin przestrzegał. Przekonywać musimy robotników, profesorów uniwersytetu nie musimy przekonywać, możemy ich kupić.

- Wnieśli, tak jak zarządził, dodatkowe karbidówki, od razu zrobiło się jaśniej.
- Macie w zasadzie rację, ale na obecnym etapie to konieczność, on nie jest
uparcie patrzył przed siebie. Całą drogę milczeli, śnieżek ciął, silnik powarkiwał. <br>We młynie towarzysz Karpik, tęgi, o nalanej twarzy, pocił się nad kartką papieru. Otoczony gronem akolitów różnego autoramentu. Jeden, dociekliwy, odważył się mieć wątpliwość i nachylił się do towarzysza Karpika, wyjawił ją półgłosem: - Towarzyszu sekretarzu, czy my musimy tak nadskakiwać temu Jassmontowi, co on może, czy warto, czy to się nam kalkuluje? Towarzysz Lenin przestrzegał. Przekonywać musimy robotników, profesorów uniwersytetu nie musimy przekonywać, możemy ich kupić. <br><br>- Wnieśli, tak jak zarządził, dodatkowe karbidówki, od razu zrobiło się jaśniej.<br>- Macie w zasadzie rację, ale na obecnym etapie to konieczność, on nie jest
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego