wędzonego węgorza nie wiadomo za co.<br>Pakowali go do swoich teczek z żarłocznością pelikanów i odlatywali leniwie, pow iewając połami swych długich prochowców.<br>Rozmowy rzeczowe, podbite krążeniem niezbyt obfitych dóbr, przeciągały się niekiedy do późnych godzin, jako że czas uzyskiwał znaczne przyspieszenie, a także trwała być może lub rodziła się nadzieja, że coś się stanie w związku z tą wielką wodą, wibrującą pod nogami.<br>Nastrój tęsknoty za czymś, co powinno nastąpić, trwał i narastał, dźwięczał szklanym dźwiękiem i świergolił także w pudle rezonansowym skrzypiec grajka-kelnera, rodził się nagle w zapadającej ciszy wśród gwaru dudniącego jednostajnie.<br>Kiedy pod naporem wody pękła