Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
Podobno lejecie naszych przy każdej okazji.
- Zlał cię ktoś? - chyba się uśmiechnęła. - Wtedy, w przejeździe?
- Nie - szepnął. - Ale się bałem. Byłem tam w grudniu... no wiesz. Wtedy.
Cholera, dlaczego tak to powiedział? Nie miała jeszcze trzydziestki; to nie były jej czasy i jej skojarzenia.
- Przejeżdżałeś. - Szept nie miał barwy, niósł nagą treść. Poczuł, że obraca się, kładzie na plecach jak on. - Skotem?
Dziwne, ale nie od razu zrozumiał.
- Nie, no co ty...
- Co ja? - zapytała spokojnie. - A cóż w tym dziwnego? Cała armia wyszła wtedy na ulice. Nie mów, że ty jeden... Zagroda zaraz by cię wsadził za kratki. Człowiek był
Podobno lejecie naszych przy każdej okazji.<br>- Zlał cię ktoś? - chyba się uśmiechnęła. - Wtedy, w przejeździe?<br>- Nie - szepnął. - Ale się bałem. Byłem tam w grudniu... no wiesz. Wtedy.<br>Cholera, dlaczego tak to powiedział? Nie miała jeszcze trzydziestki; to nie były jej czasy i jej skojarzenia.<br>- Przejeżdżałeś. - Szept nie miał barwy, niósł nagą treść. Poczuł, że obraca się, kładzie na plecach jak on. - Skotem?<br>Dziwne, ale nie od razu zrozumiał.<br>- Nie, no co ty...<br>- Co ja? - zapytała spokojnie. - A cóż w tym dziwnego? Cała armia wyszła wtedy na ulice. Nie mów, że ty jeden... Zagroda zaraz by cię wsadził za kratki. Człowiek był
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego