Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Pokolenie
Rok wydania: 1974
Rok powstania: 1951
nie potrafiły odwrócić wzroku. Wiatr obracał ciała komunistów, powieszonych pomiędzy burą, pozbawioną już zieleni ziemią a niebem mrocznym i nisko nawisłym.
Grześ przyszedł rano do warsztatu rozdygotany. Z poświstem wciągał nozdrzami powietrze. Znali ten odruch jego koledzy od pijatyk i awantur, był to niechybny znak, że zacznie pić. Milczał, a nagabywany przez Fijałkowskiego warknął: - Idź, przeleć się na Szczęśliwice, odechce ci się gadać. Tu już nie ma co, bracie, tu już bodaj siekierą trzeba ich pokarać. Pożycz do soboty na ćwiartkę, wszystko mi z rąk leci.
Później prasnął pustą butelkę w kąt i mówił patrząc tępo przed siebie: - Wrony na nich
nie potrafiły odwrócić wzroku. Wiatr obracał ciała komunistów, powieszonych pomiędzy burą, pozbawioną już zieleni ziemią a niebem mrocznym i nisko nawisłym.<br>Grześ przyszedł rano do warsztatu rozdygotany. Z poświstem wciągał nozdrzami powietrze. Znali ten odruch jego koledzy od pijatyk i awantur, był to niechybny znak, że zacznie pić. Milczał, a nagabywany przez Fijałkowskiego warknął: - Idź, przeleć się na Szczęśliwice, odechce ci się gadać. Tu już nie ma co, bracie, tu już bodaj siekierą trzeba ich pokarać. Pożycz do soboty na ćwiartkę, wszystko mi z rąk leci.<br>Później prasnął pustą butelkę w kąt i mówił patrząc tępo przed siebie: - Wrony na nich
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego