cicho.<br>- Od służących ambasadora. Ośmieliłem się zapytać pana sekretarza, jak tu przyszedł, chodziło przecież o nas, z czego będziemy żyli... I on to potwierdził. - Spoglądał z postarzałą twarzą, szukał jeśli nie ratunku, to nadziei.<br>Istvanowi zrobiło się gorzko, żal jak szklana drzazga kłuł we wnętrznościach. Załatwili mnie, obsmarowali, poszły szyfrówki naglące, żeby mnie odwołać. A dla niepoznaki wypchnęli z Delhi... Jak głupi, naiwny szczeniak uwierzyłem w ich życzliwość. Pojechałem z dziewczyną, sam wetknąłem dowody do ręki. Tylko jedno w ich wyrachowaniach zawiodło - wróciłem. Zrobiłem im ten kłopot.<br>Patrzył na sprzątacza, chude, ciemne ramiona miotały się, mokrą ścierką przecierał zakurzone siatki druciane