i my obaj, Felek i ja, cudownie przez nie odmienieni, pomknęliśmy za nimi w gęstniejący głębiej busz, i dogoniliśmy je, i staliśmy - one i my - przez chwilę naprzeciwko siebie, nozdrza przy nozdrzach, i czuliśmy, i one czuły to radosne podniecenie, i obwąchiwaliśmy się długo, i lizaliśmy się szorstkimi językami, i nagle było tak jak w tamtą pożegnalną noc w Bagdadzie, gdy dopiero świt ugasił płomienne uniesienie,<br>- Gdzieście byli? - spytał Albin. - Zniknęliście tak nagle z tymi kangurzycami...<br>- Ty i tak tego nie zrozumiesz! - odpowiedzieliśmy z Felkiem jednym głosem, ale naprawdę wcale tak nie myśleliśmy, bo Obi to nasz druh i nic, co