suchym drewnie ognia, zawrócił więc i, nie zastanawiając się nad tym, co czyni, popędził w kierunku zgodnym z kierunkiem pociągu, całkowicie odwrotnym od zaplanowanego.<br>Prowadzący pociąg maszynista jechał sobie spokojnie, nie spodziewając się niczego niezwykłego na tylokrotnie przemierzanej, doskonale mu znanej trasie. Nie poświęcał jej też zbytniej uwagi. I oto nagle w nikłym, mylącym blasku księżyca ujrzał płonące na szynach ognisko. Natychmiast odruchowo zaczął hamować, wciąż jeszcze nie przewidując żadnego nieszczęścia, ale przed ogniskiem nie zdążył...<br>W ostatniej chwili trzy ciemne garbate sylwetki wyprysnęły niemal spod kół parowozu, jedna na jedną stronę, a dwie na drugą. Tamta jedna akompaniowała sobie pełnym