na sobotę.<br>No, a już w niedzielę rano<br>Króla godnie pochowano.<br>Dzieci ojca opłakały,<br>Płakał z nimi naród cały,<br>A gdy minął rok z kawałkiem,<br>Zapomniano o nim całkiem.<br><br><br><br>II<br><br>Płynie okręt przez odmęty,<br>Nie zwyczajny - lecz zaklęty:<br>Pokład pusty, burta pusta,<br>Poprzez burtę fala chlusta,<br>Wicher pędzi go i nagli,<br>Chociaż nie ma na nim żagli.<br><br>Lecz co dzień koło południa<br>Pokład nagle się zaludnia:<br>Dźwięczą głosy, dudnią buty,<br>Ukazuje się z kajuty<br>Twarz przepita i czerwona<br>Kapitana Palemona...<br>Jego broda rozwichrzona,<br>Oczy ostre jak sztylety,<br>Dwa za pasem pistolety,<br>Jednym słowem - postać dzika<br>Kapitana - rozbójnika.<br>Ukazuje się załoga<br>Rozbójnicza