na, wydawałoby się, spokojną Białoruś. Mirosława Gongadze ma rację: to jak rząd białoruski postępuje z dziennikarzami, to wojna.</></><br><who1><transl>Pośród zaginionych w latach 1999 - 2000 znanych na Białorusi ludzi Dzmitryj jest jedynym dziennikarzem. Reszta to opozycyjni politycy oraz sympatyzujący z nimi biznesmen. Dlaczego dziennikarz i dlaczego właśnie ten?</></><br><who2><transl>Logika jest taka: najpierw opozycyjni politycy, potem pomagający im biznesmen, wreszcie dziennikarz, jako przedstawiciel czwartej władzy. Wydaje mi się, że o wyborze Dimy na ofiarę nie zadecydowało coś, co robił jako dziennikarz. Jego zaginięcie miało być, przede wszystkim, aktem zastraszenia adresowanym do innych dziennikarzy białoruskich. Doskonale pamiętam, jak już w pierwszych dniach po zniknięciu