zrozumieliśmy, co jest grane, cała kompania natychmiast się zaprzyjaźniła i poszliśmy na <orig>duuużą</> wódkę, żeby powspominać stare czasy i wymienić doświadczenia. Z dyskusji tej wykluła się całkiem konkretna teoria, poparta przykładami, nazwana nie inaczej, tylko syndromem klasowego brunecika. Na czymże ona się zasadza? Ano spójrzmy na fakty. Brunecik klasowy był najpierwszy i najukochańszy, chociaż nie za bardzo odwzajemniał te ciągoty. Jego następca pełnił więc rolę odwrotną - ona była najukochańsza, on zaś służył za worek treningowy. Długo tego sportu nie wytrzymał, więc ten trzeci, który po nim nastał, był traktowany troszeczkę lepiej, ale też bez wzajemności. Dlatego właśnie szybko się znudził i