naukowy i gimnastyczny, a nawet posiadłość wiejska, "Rejówek", do której każda klasa, przynajmniej raz do roku, wyjeżdżała jesienią lub wiosną na dwutygodniowy pobyt i naukę na łonie natury. Te wyjazdy bardzo lubiłem.<br> Mimo dobrych stosunków z nowymi moimi kolegami nie znalazłem sobie wśród nich żadnego przyjaciela od serca i powiernika najskrytszych myśli. Najbliższy może tego ideału był Alek Nadelman, zwłaszcza w wyższych klasach, siódmej i ósmej. Może, gdyby żył jeszcze wtedy ojciec, popierałby tę moją sympatię dla Alka, zresztą wzajemną, i zapobiegł temu, co ją radykalnie zlikwidowało już w czasie studiów wyższych. Ojciec nie tylko nie był antysemitą, ale człowiekiem zwalczającym