pola od rana<br> do zmierzchu.<br> Bez chleba skuczy w nas wszystko, wyje wilczo, rozłazi się jak sparciała koszula noszona zbyt długo na plecach, sprana do imentu.<br> Pustki po chlebie nie zastąpi ani głos sołtysa, ani mowa wójta, choćby była wydumana po nocach, poukładana z takich słów, o których tylko ludzie najstarsi wiedzą.<br> Stąd nasze chłopskie nieustanne chodzenie za chlebem, zapobiegliwość, modlitewność naszych uczynków sprawiających, że on, powszedni prezydent, zjawia się na naszym stole gorący, gotowy na przyjęcie co tylko zrobionego masła, soli czarnej, garnuszka mleka wyniesionego z piwnicy mroźnej.<br> Można przeto powiedzieć, że zakochani jesteśmy w naszym prezydencie powszednim.<br> Czcimy go