dla Polski. Jeden z moich kolegów, wywieziony w głąb Rosji, był świadkiem, jak zastrzelono jego rodziców, sam uszedł śmierci, a znalazłszy się w kraju, zapisał się od razu do partii. Wykonywał polecenia władz, był czynny i użyteczny w nie zawsze czystych sprawach.<br>Prawdopodobnie pamięć o tym, co widział i przecierpiał, nakazywała mu posłuszeństwo, obawiał się też przykrych konsekwencji, gdyby podzielił się z innymi swym doświadczeniem.<br>Nowe pokolenia nawet nie mogą sobie wyobrazić tej atmosfery. Prawda zaczęła wyłaniać się dopiero później, gdy stosunki mniej więcej się unormowały, zwłaszcza po październiku 1956 roku.<br>Katyń. Jerzemu także nie chciało się wierzyć w niemiecką wersję