Pewnego dnia przy końcu grudnia Staszek dopiero co<br>powrócił od wujka, gdzie ostatnio sypiał. Siedział przy stole ipił<br>gorącą herbatę, którą podała mu matka. Na dworze wiatr<br>wygwizdywał dzikie melodie. Szalała taka śnieżyca, że świata<br>nie było widać w biały dzień. W pewnej chwili ktoś zapukał do<br>drzwi.<br> Staszek, nie namyślając się wiele, podszedł do sieni i<br>otworzył drzwi wejściowe. Zdziwił się widząc przed sobą zupełnie<br>obcą twarz. Zmierzył przybysza od stóp do głów, zajrzał mu<br>w oczy, usiłując odgadnąć, z czym przychodzi, i czekał<br>w milczeniu, aż ten przemówi.<br> - Dzień dobry, panie Staszku, witam pana serdecznie<br>- powiedział przybysz z uśmiechem i