całe dnie spędzałam w łóżku, sama, Paul, sama, ten ktoś zupełnie się nie liczył i w końcu powiedziałam, żeby przestał przyłazić i chyba nawet specjalnie nie płakał, bo ze mną to była normalnie nekrofilia; leżałam, leżałam, leżałam, biezobraznyj trup użasnyj posinieł i wies razpuchł. <br>- Ech, Paul, pieprz te antybiotyki i napij się z Milenką!<br>- Milenka? Jezus, jak Amerykanie to jajecznie wymawiają! Chyba powiedziałaś przedtem inne imię...<br>Podsuwam mu butelkę, on grzecznie odmawia, więc biorę łyk za nas dwoje i znów się w niego wtulam.<br>- Pawle-Człowieczku, też mam fart, że to akurat tobie sprzedali bilet na to miejsce; pewnie nie zamieszkam