spotkaniu z córką. Nogi uginały się pod nią, kiedy szła. (Zanadto mnie muzyka wzrusza, nie mam już sił na muzykę - myślała). Zdążyła jeszcze zawrócić Sabinę: <br>- Nie trzeba, nie trzeba! Ja idę. <br>Otworzyła - przed drzwiami stał Adam. <br>- A ty czego tu? - spytała. <br>Aż głową podrzucił ze zdumieniem, biała broda wysunęła się naprzód. <br>- Jak to czego? A któż kazał mi natychmiast przychodzić? Czyż to nie ty krzyczałaś na mnie przez telefon? <br>Nieprzytomnie patrzyła na męża... Raptem roześmiała się, zawstydzona. <br>- No, czegóż ty zaraz? nie można zażartować? Chodź już, chodź - <orig>gamasze</> gotowe. <br>Wszedł - przygarbiony, pachnący wodą kolońską, siwy, jak zawsze wobec Róży niespokojny, od