raz w życiu. My nie chcieliśmy nic zabrać, tylko popatrzeć, a od patrzenia nikomu nie zrobiłoby się nic złego. Ja przysięgam panu hrabiemu, jak Boga kocham, że my nie jesteśmy złodzieje ani żadni przestępcy, ani bandyci, tylko mieszkamy tu niedaleko i chcieliśmy zobaczyć. <br>- Stul gębę - rozkazał jeden z panów - marsz naprzód, a cicho. <br>Trzymając się za ręce, dygocąc trochę, poszli chłopcy na palcach przed siebie, a żelazne dłonie pana wiodły ich po schodach do bocznych drzwi, potem pod ścianę zamku, aż do muru i tam w najgłębszej ciemności starych drzew i krzaków przerzuciły ich, jednego po drugim, przez mur na ulicę