chmury drobniutkiego, czerwonawego pyłu. Zaledwie burza<br>piaskowa dopadła niefortunnych łowców, natychmiast pojęli grozę swego<br>położenia. Drobny pył oślepiał wierzchowce, zasypywał jeźdźcom oczy,<br>wdzierał się do nosów, uszu, przenikał przez ubranie do ciała. Konie<br>zaczęły chrapać z przerażenia i wysiłku. Czerwonawe chmury pyłu zasnuły<br>całe niebo. Mrok spowił step. Stało się naraz bardzo duszno. Teraz<br>gwałtowny wicher uderzył w konie i jeźdźców.<br> - Uciekajmy za emu, jeśli mamy wyjść stąd cało! - krzyknął bosman i<br>pochylając się na szyję konia, uderzył go mocno arkanem.<br> Było to wszakże niepotrzebne. Konie, jakby zrozumiały ogrom<br>niebezpieczeństwa, rzuciły się pędem w kierunku wzgórz, wśród których<br>zniknęły szybkonogie emu