wprost na Alicję. Spacery dokoła domu odbywałyśmy wspólnie, czego kategorycznie i konsekwentnie domagała się Zosia. Miałyśmy szczery zamiar na spokojnie rozważyć sobie zaistniałą sytuację, ale realizacja zamiaru zupełnie nam nie wyszła. Zapadłyśmy w sen, zanim udało nam się wypowiedzieć pierwsze zdanie.<br>Obudziłam się o świcie. Skądś, z daleka, dobiegał mnie natarczywy, ostry dźwięk telefonu. Najpierw pomyślałam, że odbierze Alicja, i nawet zdążyłam się zaciekawić, kiedy ją wreszcie szlag trafi na tę idiotkę, Kangurzycę, nikt inny bowiem nie mógł dzwonić o tej porze. Potem przypomniałam sobie, że Alicja śpi tutaj, w atelier, jest więc nadzieja, że nie usłyszy, i postanowiłam nie reagować