wrzeciono...<br>Idę nad mową niewysłowioną,<br>Jasną po wierzchu, spodem zieloną.<br><br>Pod mchy brodate, pod <orig>pniów</> wykroty,<br>Pod moje stopy podpływa potok,<br>Na koło swoje, w swoje obroty,<br>Chwyta, nawija moje tęsknoty.<br><br>Płynie pod słońce, wpada pod ziemię,<br>W skarpach cienistych płucze korzenie...<br>Wołam nań długim, czystym imieniem:<br>Źródło zaklęte, moje natchnienie!<br><br>Nigdy, do końca dni nie opowiem,<br>Że tutaj płyniesz, nie znajdę w słowie,<br>Żeś moje szczęście, żeś moje zdrowie<br>I białopienna brzoza w mej mowie!<br><br>Choćbym ci wszystko we mnie zaprzysiągł,<br>Wierność do śmierci, miłość na dzisiaj,<br>Choćbym przystanął, nad tobą przysiadł -<br>Źródło zaklęte, ty będziesz ciszą!<br><br>Chociażbym gusła czynił