rzec w odpowiedzi coś wzniosłego, ale poniechał tego, gdyż czuł, że wzniosłość w połączeniu z jego mizernym wyglądem wywoła śmieszny efekt. Z dłonią przyłożoną do kości policzkowej powlókł się do garderoby i tam stanął przed lustrem. "Ciekawe, że tak boli, powinien być znak." - Odjął rękę od policzka. "Nie ma nic, nawet nie spuchnięte. Ale później spuchnie? Nie? Spuchnie, na pewno spuchnie! He he... jak Boga kocham, że spuchnie..." Przybliżył się do lustra, wskazujący palec przyłożył do kości policzkowej, drugą ręką nacisnął palec i zamknął oczy. Tarł, tarł z całej siły, dopóki nie poczuł, że palec ślizga się po czymś lepkim. Potem otwarł