styl, wszystko było w niej niepowtarzalne. Oryginalna perła wśród szklanych paciorków. I najpiękniejsza róża w jego ogródku. Inne też były ładne, kolorowe, ale nie takie. Wiedział, ile jest warta, więc ją właśnie wyróżniał i szczególnie starał się chronić. Najchętniej zatrzymałby ją wyłącznie dla siebie. Ale przedstawiała sobą zbyt wielką wartość, nazbyt była cenna, on zaś interes zawsze stawiał ponad wszelkie emocje.</><br>Tak mniej więcej brzmiało zeznanie Włodzimierza S., zwanego "Doktorem" - właściciela agencji towarzyskiej, zwanej oficjalnie salonem masażu, zaś przez niego samego eufemistycznie określanej <q>"ogródkiem"</>. <q>"Nie oddaje się ani nie zabija kury znoszącej złote jajka. Byłbym idiotą, gdybym chciał ją zabić. Bardzo