konkurować z uprawianą dyscypliną. Wtedy on, jeszcze za mało ważny, położył uszy po sobie, do najbliższych, jakichś wielkich zawodów...<br>- Mistrzostwa świata?<br>- Prawdopodobnie. Nie wiem. Nie pamiętam. Zresztą nigdy się na sporcie nie znałam. W każdym razie z prowincjonalnego klubu nie bardzo miał drogę w świat, a rzucanie patykiem - patyk, tak nazywał oszczep - było dla niego równie ważne jak Ewa, może nawet ważniejsze?... Przez jakiś czas, żeby nie drażnić klubowych bonzów, spotykali się z Ewą potajemnie... Niebawem wygrał jakieś najsłynniejsze zawody, przeniósł do lepszego klubu, tam nikt nie śmiał ingerować w jego osobiste sprawy. On poczuł się sławny i już zupełnie nie