Żal mi, że nie rozlegnie się głos, który by opowiedział, jak straszliwą pustynią jest społeczeństwo pozbawione poczucia tragizmu, jak na tej pustyni nawoływało paru ludzi takich jak Marian Zdziechowski, nie zrozumianych przez tę młodzież, z którą mogłoby ich połączyć to samo zrozumienie grozy nadchodzących wypadków, a od której dzieliło ich nędzne i pozbawione poczucia tradycji wychowanie tej młodzieży. Zaiste, tu, "gdzie każdy czyn za wcześnie się rodzi, ale każda książka za późno", warto byłoby opowiedzieć własne i niewłasne winy, ów rumieniec wstydu, gdy w dniach "marszu na Zaolzie" kazano mi układać komunikaty radiowe, a ja nie plunąłem na to i nie