opar, zobaczył widełki - puste. Jeszcze nie wierzył, ciągnął i szło ciężko, pluskało. Pod górę pędził biegiem, w szczęściu, żeby wszystkim pokazać rybę dużą jak cała ręka. Zbiegli się naprawdę i oglądali. Nie był to szczupak, jakaś inna i Akulonis orzekł, że łapie się rzadko. Nigdy dotychczas Tomaszowi nie zdarzyło się nic podobnego i z dumą opowiadał o tym przez kilka lat. Do Akulonisowej, białej jak Pola, garnął się i szukał pieszczot. W chacie rozmawiało się po litewsku i ani się spostrzegł, jak przechodził z jednego języka w drugi. Dzieci mieszały oba, oczywiście nie tam, gdzie wypada zwoływać się przepisanym od wieków okrzykiem