Typ tekstu: Książka
Autor: Kuncewiczowa Maria
Tytuł: Cudzoziemka
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1936
pan? co pan? jakim prawem? - krzyczę. Odłożył pióro. Ja śmieszna pewnie byłam: rozjuszona stara jędza, na pół goła... Wstał, z góry spogląda na mnie, oczy ciągle dalekie, olśnione jak gdyby takim światłem, którego ja nie widzę... Raptem gładzi mnie po ramieniu i szepce trochę po polsku, trochę po niemiecku: "Nic, nic... Nie gniewać się tak. Nie złościć. ". Poczułam, że coś pęka, że coś twardego jak żelazo łamie się wokoło mnie i zostaję bezbronna, miękka, istny ślimak bez skorupy. Skóra cierpnie, że ot, dotkną... i nie będzie czym osłonić się... nie będzie czym serca uchronić. Zgroza. Ale - Marciu - jakież szczęście! Jakie wyzwolenie
pan? co pan? jakim prawem? - krzyczę. Odłożył pióro. Ja śmieszna pewnie byłam: rozjuszona stara jędza, na pół goła... Wstał, z góry spogląda na mnie, oczy ciągle dalekie, olśnione jak gdyby takim światłem, którego ja nie widzę... Raptem gładzi mnie po ramieniu i szepce trochę po polsku, <page nr=187> trochę po niemiecku: "Nic, nic... Nie gniewać się tak. Nie złościć. <gap>". Poczułam, że coś pęka, że coś twardego jak żelazo łamie się wokoło mnie i zostaję bezbronna, miękka, istny ślimak bez skorupy. Skóra cierpnie, że ot, dotkną... i nie będzie czym osłonić się... nie będzie czym serca uchronić. Zgroza. Ale - Marciu - jakież szczęście! Jakie wyzwolenie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego