Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Przyjechałam do Wielkich Łuk... Przyszłam do państwa... Muszę go przecież znaleźć... Mamy go tylko jednego...

Znowu zaczęła szlochać. Włosy jej rozluźniły się i opadły na kark. Straciła dawną pewność siebie, a drobna twarz i drżące usta nadawały jej wygląd nieszczęśliwej, skrzywdzonej dziewczynki.

- Niestety... Nie widziałem Alioszy i nie potrafię pani nic powiedzieć... - rzekł ojciec opanowując wzruszenie.

- Nic? Naprawdę nlc? Ach, proszę mi wybaczyć... Ja wiem, że nie miałam prawa tu przyjść... Boże, co robić? Co robić?

Ojciec stał przez chwilę bez ruchu, jak gdyby się wahał, i nagle nieśmiało pogłaskał ją po włosach.

- Przecież Aliosza się znajdzie... Niech pani nie rozpacza
Przyjechałam do Wielkich Łuk... Przyszłam do państwa... Muszę go przecież znaleźć... Mamy go tylko jednego...<br><br>Znowu zaczęła szlochać. Włosy jej rozluźniły się i opadły na kark. Straciła dawną pewność siebie, a drobna twarz i drżące usta nadawały jej wygląd nieszczęśliwej, skrzywdzonej dziewczynki.<br><br>- Niestety... Nie widziałem Alioszy i nie potrafię pani nic powiedzieć... - rzekł ojciec opanowując wzruszenie.<br><br>- Nic? Naprawdę nlc? Ach, proszę mi wybaczyć... Ja wiem, że nie miałam prawa tu przyjść... Boże, co robić? Co robić?<br><br>Ojciec stał przez chwilę bez ruchu, jak gdyby się wahał, i nagle nieśmiało pogłaskał ją po włosach.<br><br>- Przecież Aliosza się znajdzie... Niech pani nie rozpacza
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego