od nich i o wiele liczniejsi byli bezinteresowni, często anonimowi donosiciele, którzy nie dawali żadnych szans. Tych bezinteresownych i niewidzialnych wszyscy najbardziej się bali.<br><br><br>Internat zmartwychwstanek znajdował się na Mokotowskiej 55. Zawsze pamiętałam numery i nazwy ulic, ale poza tym nic mnie nie interesowało. Nowe nazwisko, to nowe nazwisko. O nic nie pytałam. Wiedziałam, że - pomimo chrztu - wciąż jestem Żydówką i że to bardzo źle. To mi wystarczało, więcej nie chciałam wiedzieć. Kiedy na Mokotowskiej zrobiło się niebezpiecznie, przeniesiono nas do Starej Wsi, do białego pałacu z basztą i wieżyczkami, który należał do księcia. Ja później myślałam, że jestem stuknięta, że