wdumał się przepychy,<br>Wróżka, lecąca jutra niepewnym śródniebiem, <br>Nagle przed nim stanęła. Był wieczór dość cichy.<br><br>A ona w cudach pilna i w radości chyża<br>Utkała z pajęczyny, skradzionej spod płota,<br>Suknię, co prześwituje do oczu pobliża<br>Oddalami w szkarłatach zanikłego złota...<br><br>Szczypta złudy... Źdźbło jawy... Zaufaj, nim<br> zgaśnie!<br>Wdzięk nicości zdrobniałej... Garść zlękłego głogu...<br>Już gotów koralowy naszyjnik, co właśnie,<br>Lśniąc na piersi dziewczęcej, podobał się Bogu.<br><br>Bal się zaczął! Czas jechać! Snom wrzaw się<br> zachciewa!<br>Więc szczura przedzierzgnęła w tęgiego woźnicę,<br>A myszy - w dwa rumaki, a wiatr - w uździenicę,<br>A szum drzew - w tętent koński! Strwożyły się drzewa