Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
korbą od kołowrotu, gdy zaglądał do studni, ledwie wydobrzał, dostał kopytem w ciemię, bo pociągnął klacz za ogon, kiedy szła do wodopoju, dwie godziny leżał bez czucia, chwała Bogu, klaczka była nie podkuta, tylko wyszedł na słonko boże, pognał boso przez ściernisko, bo akurat aeroplan przymusowo wylądował w polu, i nicpoń skrwawił sobie całe stopy, gdyż zapomniał, co ma pod nogami - i potrafił tego wszystkiego dokonać w dziesięć dni wiejskich wakacji nad Wieprzem.
A Mariuszek? O, Mariuszek któregoś dnia, gdy miał cztery latka, przepadł jak kamień w wodę... Stefcia, służąca, choć poznanianka, dostała spazmów. Szukały go wszędzie, w całym sadzie, w
korbą od kołowrotu, gdy zaglądał do studni, ledwie wydobrzał, dostał kopytem w ciemię, bo pociągnął klacz za ogon, kiedy szła do wodopoju, dwie godziny leżał bez czucia, chwała Bogu, klaczka była nie podkuta, tylko wyszedł na słonko boże, pognał boso przez ściernisko, bo akurat aeroplan przymusowo wylądował w polu, i nicpoń skrwawił sobie całe stopy, gdyż zapomniał, co ma pod nogami - i potrafił tego wszystkiego dokonać w dziesięć dni wiejskich wakacji nad Wieprzem.<br>A Mariuszek? O, Mariuszek któregoś dnia, gdy miał cztery latka, przepadł jak kamień w wodę... Stefcia, służąca, choć poznanianka, dostała spazmów. Szukały go wszędzie, w całym sadzie, w
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego