szkole, miewaliśmy wągry, gdy nieustannie wyskakiwały nam rozmaite krosty, ideały, gdy ruchy mieliśmy niezdarne, gdy co krok, to gafa - jej <foreign>exterieur</> był zachwycająco wykończony. Młodość dla niej nie była wiekiem przejściowym - młodość dla nowoczesnej stanowiła jedyny właściwy okres życia człowieczego - gardziła ona dojrzałością, a raczej niedojrzałość była dla niej dojrzałością - nie uznawała bród, wąsów, mamek ani matek z dzieckiem - i stąd brała się jej moc magiczna. Młodość jej nie potrzebowała żadnych ideałów, gdyż sama sobie była ideałem. Nie dziwota, że ja, udręczony młodością idealistyczną, łaknąłem jak kania tej młodości idealnej. Lecz nie chciała mnie! Gębę mi robiła! I z dniem każdym