Nie wzbudzili niczyich podejrzeń, nikt ich nie okrzyknął ani nie zatrzymał. Szybko i bez kłopotów wyszli za palisadę. <br>Wszystko szło tak gładko, że aż za gładko. Geralt zrobił się niespokojny, albowiem instynktownie wyczuwał zagrożenie, a uczucie to w miarę oddalania się od centrum obozu rosło, miast maleć. Powtarzał sobie, że nie ma w tym nic dziwnego - w środku ruchliwego nawet nocą zgrupowania nie zwracali uwagi, groził im wyłącznie alarm, gdyby ktoś zauważył uśpionych przy drzwiach drewutni wartowników. Teraz natomiast zbliżali się do perymetru, na którym posterunki siłą rzeczy musiały być czujne. To, że szli od strony obozu, nie mogło im pomóc. Wiedźmin