Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 44
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
zafundował mu pewien Anglik, niejaki Shakespeare. To jednak nie był koniec sprawy z miss Cooper. Po dokonaniu transakcji malarka popadła w rozpacz. Żal jej się zrobiło utraconej siedziby. Teraz twierdziła, że nie potrafi bez niej żyć. Przyjaciele mówili, że płacze tak nad swoją utraconą miłością i minioną młodością, ale złośliwi nie omieszkali dodawać, że u źródeł jej rozpaczy leży także obawa o los zagrożonej dewaluacją dopłaty, którą Kasprowiczowie już w milionach marek uiścili w końcu co do grosza.
Mniej więcej po czterech miesiącach spędzonych na Harendzie u boku męża, Marusia Kasprowiczowa pisała w swoich pamiętnikach: Zaczynam się trochę bać Harendy. Wszystko się
zafundował mu pewien Anglik, niejaki Shakespeare. To jednak nie był koniec sprawy z miss Cooper. Po dokonaniu transakcji malarka popadła w rozpacz. Żal jej się zrobiło utraconej siedziby. Teraz twierdziła, że nie potrafi bez niej żyć. Przyjaciele mówili, że płacze tak nad swoją utraconą miłością i minioną młodością, ale złośliwi nie omieszkali dodawać, że u źródeł jej rozpaczy leży także obawa o los zagrożonej dewaluacją dopłaty, którą Kasprowiczowie już w milionach marek uiścili w końcu co do grosza.<br>Mniej więcej po czterech miesiącach spędzonych na Harendzie u boku męża, Marusia Kasprowiczowa pisała w swoich pamiętnikach: Zaczynam się trochę bać Harendy. Wszystko się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego